#kreatywna Agnieszka Janiszewska-Szczepanik



Kim jest Agnieszka Janiszewska-Szczepanik?
Gdy byłam mała, w różnych sytuacjach (zabawach, złotych myślach…) używałam pseudonimu „Marigold” – zaczerpniętego od tytułowej bohaterki książki L. M. Montgomery „Czary Marigold”. A więc jestem nagietkiem, choć po angielsku brzmi akurat ładniej. Nagietki są kolorowe i zauważalne, ale może nie tak przytłaczające, jak słoneczniki, czy róże. Są skromne, ale zachłanne na ciepło, na słońce, na życie – chłoną każdą ich cząsteczkę, od czego potem wyrastają im złotawo-pomarańczowe płatki.

A odrobinę mniej „kwieciście”… 😊. Jestem dyplomowanym life coachem, doktorantką UŁ (przy Katedrze Edukacji Artystycznej i Pedagogiki Twórczości) i trenerką na autorskich warsztatach rozwojowych („Kariera freelancera. Od marzenia do biznesu!”, „Krąg Mentorów”, „Uzdrawianie przez pisanie”, „Obudź w sobie artystę”, „Siła Twojej marki. Samorealizacja w biznesie przemysłów kreatywnych”). Jestem otwarta na inspiracje, mądrość oraz wiedzę i staram się w różnych formach podawać je dalej.

Twoje motto?
„Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem” – Carl Jung.
Jest to motto na mojej fejsbukowej stronie i blogu coachingdladuszy.pl. Zawodowo zajmuję się wsparciem w samorealizacji, a nie ma samorealizacji bez świadomości – czyli właśnie bez uważności na to, czy jesteś nagietkiem, słonecznikiem czy sosną i czego w związku z tym potrzebujesz do życia, co hamuje Twój wzrost, a co go napędza. Samoświadomość jest ważna!

Co sprawia ze czujesz się wyjątkowa?
To, że – jak każdy bez wyjątku człowiek na planecie Ziemia – jestem całkowicie niepowtarzalna [śmiech]. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi i to stwierdzenie jest filozoficznym fundamentem mojej pracy – wspieram ludzi w zrozumieniu ich własnej wyjątkowości i odkryciu siły, która się z nią wiąże.

Moją siłą jest uważność – widzę powiązania, zauważam niuanse i sprawdzam, co jest głębiej. Zawodowo, naukowo, intuicyjnie… na co dzień. To ma dobre i bardziej ciemne strony, nieraz odczuwam przesyt, męczy mnie nadmiar bodźców, ale też żadna ludzka siła nie jest niewyczerpana. Generalnie wolę wszystkiego mniej, na spokojnie, ale głębiej i dokładniej.

Co cię motywuje?
Viktor Frankl pisał o istnieniu „nadsensu” – i wierzę, że taki istnieje, choć oczywiście nie jest dla nas uchwytny i zrozumiały. A skoro istnieje „nadsens”, to logiczne dla mnie, że istnieje też bardziej przyziemny sens – sens życia, wysiłku, rozwoju… no i twórczości! Sens odkrycia tego, kim się jest i robienia, co tylko się da – choćby najmniejszych kroczków, najdrobniejszych rzeczy, jakie w danej chwili są możliwe – aby optymalnie przejawić swoje „ja” w świecie. Także motywuje mnie sens – wiara, że on istnieje. No i przyjemność, która płynie z sensownej pracy. W pracy bawię się i wspieram innych, aby też bawili się tym, co robią – ale bawili tak całkiem na serio

Szczęście czy sukces? Jaki jest twój przepis..
Tu będę bezkompromisowa i zagarniam oba! 😊 A to dla tego, że nie widzę dychotomii – sukces to składowa szczęścia, a szczęście składa się z sukcesów. Szczęście wydaje się czymś większym i ważniejszym, ale to zależy, jak z kolei zdefiniujemy sukces. Dla mnie sukces to życiowa samorealizacja, no a trudno byłoby mówić o samorealizacji, nie odnosząc jakichś tam, subiektywnie postrzeganych sukcesów (to może być wspaniała rodzina, dobry związek, dająca spełnienie kariera – zależy od człowieka, jego wartości, etapu w życiu…). Pisząc ostatnio artykuł o samorealizacji, przeczytałam takie zdanie: „Samorealizacja nie prowadzi do szczęścia, ale – jako cel i ostateczny kraniec wszelkich aktywności – jest czymś od szczęścia lepszym” (Burton F. Porter). Szczęścia rozumianego tu raczej hedonistycznie, no bo właśnie wszystko zależy od przyjętych definicji. Ale w moim rozumieniu tak – samorealizacja to i sukces i szczęście, a może to coś więcej niż nawet samo szczęście!

Wcielasz się w wybrana przez siebie postać. Kim lub czym jesteś?
Jestem Alicją w Krainie Czarów. Wpadam do ciemnych nor i się z nich wygramalam. Maleję, a potem znowu rosnę. Kiedy zgubię drogę, zgarniam z kota z kanapy i pytam go o dalszy kierunek 😊. Wypijam z ludźmi herbatki, dyskutując o tym, co totalnie abstrakcyjne.

Mam też szczególny sentyment do Danii, skąd pochodził Lewis Caroll. Uwielbiam Bornholm i północne wybrzeża Bałtyku. Lubię kolorowe kamieniczki w Nyhavn i pomnik kopenhaskiej syrenki. Każdy z nas ma chyba zdjęcie (i to nie retuszowane 😊 ), na którym prezentuje się trochę bardziej promiennie i radośnie, niż wygląda to zazwyczaj – moje pochodzi właśnie z Danii! A jeśli akurat nie Alicją, to jestem Mary Lenox, która odkrywa tajemniczy ogród. Ale to już zupełnie inna bajka…

Kim i gdzie będziesz za 5 lat.
Life coachem, trenerem… Będę uczyć siebie i innych, pisać oraz tworzyć. Będę tym, kim jestem, tylko bardziej, czyli – mam nadzieję – będę coraz bardziej kompetentna, pewna i zorganizowana w obszarach, którymi się zajmuję. Tak bym chciała. To jest dobre uczucie – iść swoją drogą. Nie zawsze tak było, więc tym bardziej doceniam ten stan.

Co powiedziałabyś innym kobietom patrząc na swoje doświadczenie?
Mam tak naprawdę jeden przekaz: zajmij się w życiu tym, do czego Cię najbardziej „ciągnie”, bo tam leży poczucie sensu i spełnienia. Spełnij to marzenie, zrealizuj ten projekt – sama najlepiej wiesz, który 😊. Rób to, co  jest równocześnie najbardziej ekscytujące („gdyby się udało”), ale też być może najtrudniejsze – bo na drodze leży mnóstwo groźnie wyglądających – przynajmniej na pierwszy rzut oka – ­ przeszkód i ograniczeń. Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że efekty takiego podejścia przerastają pierwotne wyobrażenia – po prostu na „naszej drodze” spotykamy „naszych” ludzi, wyzwania są bardziej ciekawe, niż nużące (co nie znaczy, że łatwe), kropki łączą się, a klocki układają. Robi się jaśniej i bardziej klarownie. Przy okazji bardzo polecam książkę „Upór. Potęga pasji i wytrwałości” Angeli Duckworth. Czyli odważ się, a potem bądź uparta 😊. Oba aspekty są równie istotne.

Łódź – za co kocham/ za co nienawidzę…
Kocham Łódź, bo się niesamowicie rozwija i jest w tym rozwoju niesamowicie konsekwentna 😊. Kocham Łódź, bo to miasto, gdzie w dorosłym życiu znalazłam przestrzeń dla siebie i jest to przestrzeń niezwykle przyjazna i inspirująca.
Nie-nienawidzę, ale nie przepadem za klimatem Starego Rynku. Coś się tam zamroziło, zatrzymało, zapomniało… tak to jakoś odczuwam. Potrzeba więcej życia.


Rozwiń dowolnie..”JA kreatywna….”
… zobowiązuję się wykorzystać kreatywność, jaką dysponuję, w najwyższym możliwym stopniu – tyle, ile tylko będzie we mnie sił!